11 lutego 2015

Zimowa wycieczka do Ojcowa z grupą M & M's

W Ojcowie byłem już wielokrotnie, ale zawsze w okresie wiosenno-letnio-jesiennym. 25 stycznia 2015 roku wybrałem się tam po raz pierwszy w zimie i w dodatku sypnęło śniegiem solidnie. W czasie jazdy też praktycznie cały czas sypał śnieg, który wpadał do oczu, ale nie przeszkodził on w dotarciu do celu wycieczki oddalonego o 50 km od Sosnowic. To moja pierwsza taka długa wycieczka rowerowa w zimie, a dodatkowo w warunkach, które bardziej nadają się do jazdy na nartach :)

Nie planowałem tej wycieczki sam, a stało się to za sprawą Krakowskiego Klubu 80 Rowerów, który na facebooku umieścił informację, że organizowana jest wycieczka rowerowa do Ojcowa dla wszystkich chętnych. Pomyślałem że mogę spróbować się przejechać razem z innymi śmiałkami, którym nie straszne takie warunki pogodowe. Na miejsce spotkania, które było w Krakowie pod restauracją Via Caffe przy Pl. Wolnica 9, musiałem dojechać samotnie. Chciałem zabrać ze sobą muzykę, żeby umilić sobie jazdę, ale przed samym wyjściem z domu okazało się, że coś się stało ze słuchawkami i nici ze słuchania, a dzień wcześniej specjalnie kopiowałem sobie do pamięci odtwarzacza moje ulubione piosenki. Tak byłem zafascynowany tym co zobaczyłem za oknem, że z muzyką, czy bez, byłem zdeterminowany zobaczyć Ojców zimą.


Zimowa wycieczka do Ojcowa z grupą M & M's - Kraków, Zakrzówek
© Mirek W. / Kraków, Zakrzówek. Kraina śniegu. Jadę szukać królowej, ale musi być dobra :)


Nie chciałem się spóźnić na spotkanie, dlatego już nie naprawiałem słuchawek i z ciszą w uszach udałem się do Krakowa. Po drodze miałem przed Skawiną nieplanowany 10-minutowy postój, bo przyjechała pomoc drogowa do samochodu leżącego w rowie. Wiedziałem że muszę się pospieszyć, bo jeszcze chciałem zrobić postój w markecie na drobne zakupy, tym razem planowany wcześniej. W Kauflandzie na Ruczaju kupiłem banany i jabłka i już bez większych problemów dotarłem pod Via Caffe, dosłownie 5 minut przed odjazdem stamtąd. Czekało już tam pięciu innych śmiałków, z którymi ruszyłem po mokrych ulicach Krakowa.

Po przejechaniu kilku kilometrów, ktoś nie wytrzymał tempa i został daleko z tyłu. Zatrzymaliśmy się na chwilę i organizator wycieczki wrócił się poszukać go, jednak prawdopodobnie skręcił w inną drogę lub odłączył się od grupy i zrezygnował z dalszej jazdy. Dalej jechaliśmy już w pięciu, ale było całkiem blisko do tego, żeby kolejny śmiałek nie dojechał, bo jego łańcuch zerwał się. Udało się go jednak szybko i sprawnie złączyć do kupy i udaliśmy się w dalszą drogę, podziwiając piękny zimowy krajobraz.


Zimowa wycieczka do Ojcowa z grupą M & M's - gdzieś na trasie między Krakowem a Ojcowem
© Mirek W. / Gdzieś między Krakowem, a Ojcowem. Zdjęcie zrobione w drodze powrotnej.


Pogoda próbowała nas wyprowadzić w pole, to znaczy w krzaki, bo któryś z towarzyszy podróży na moment stracił panowanie nad dwukołowym rumakiem, a ten poniósł go gdzieś w przydrożne chaszcze :) Nie obyło się też bez zaliczenia przez kogoś gleby, ale na szczęście ta pokryta była w większości śniegiem, więc nic złego się nie stało. Nie było bardzo zimno, a temperatura oscylowała w okolicach zera stopni, dlatego w stronę Ojcowa jechało się całkiem przyjemnie, aczkolwiek jeden z kolegów ubrał zbyt cienkie buty i był prawie zdecydowany zawrócić. Zdecydował jednak jechać dalej, mimo że stopy miał całe przemarznięte. Reszta uczestników nie narzekała, ale organizator wycieczki napisał po powrocie do domu coś o zmarzniętych palcach u nóg :) Moje miały się całkiem dobrze, bo w temperaturach w okolicy zera stopni nie jeżdżę już w butach SPD, tylko zakładam jakieś ciepłe cywilne buty zimowe.


Zimowa wycieczka do Ojcowa z grupą M & M's
© Marcin / To już chyba Ojców :)


Po drodze robiliśmy sobie przerwy na złapanie oddechu i zrobienie fotek, aczkolwiek nie wszyscy w tym samym momencie i później musiałem gonić peleton :) Nie chciałem się zgubić jak wcześniej jeden z uczestników. Krótki postój przy źródełku miłości i można ruszać dalej, a po chwili moim oczom ukazała się brama. Myślałem że do raju za sprawą źródełka, ale to tylko Brama Krakowska. Czekam więc dalej na efekty jego działania. Wiosna już tuż tuż :)


Zimowa wycieczka do Ojcowa z grupą M & M's - Ojców, brama krakowska
© Mariusz / Ojców, Brama Krakowska


Dotarłem do Piwnicy Pod Nietoperzem po ponad 3 godzinach od momentu wyjazdu z domu i ubranie miałem już trochę mokre od potu, dlatego trzeba było się nieco ogrzać przed drogą powrotną, która była zdecydowanie bardziej męcząca. Głównie za sprawą zmęczenia, które już zaczęło dawać się we znaki, ale też z powodu przepoconej odzieży i temperatury, która w dalszym ciągu była na granicy zera stopni. Posiedzieliśmy w barze około pół godziny, a w tym czasie kto chciał, to zjadł i napił się coś ciepłego. Wisiała tam gdzieś tabliczka z napisem, zabraniającym spożywanie produktów nie kupionych w restauracji, dlatego napiłem się tylko wody mineralnej, którą miałem ze sobą, a energię uzupełniłem już w drodze powrotnej, zjadając kilka bananów. Nie chciałem się narazić miłej pani, której grzecznie odmówiłem, gdy przyszła zebrać zamówienie do stołu, przy którym siedzieliśmy.

Zastanawiacie się zapewne od początku o co chodzi z tą grupą M & M's, bo nic jeszcze nie wspomniałem o tym wcześniej. Podczas pogawędki w karczmie okazało się, że wszyscy uczestnicy wycieczki mają imiona zaczynające się na literę M, no i tak zostaliśmy grupą M & M's :) Był Marcin, Michał, Maciek, Mariusz i Mirek. Pośmialiśmy się trochę i z żalem musieliśmy opuścić ciepły lokal z palącym się w środku kominkiem.


Zimowa wycieczka do Ojcowa z grupą M & M's - grupowe zdjęcie, mocy przybywaj
© Marcin / Ojców, mocy przybywaj na drogę powrotną :)


Po zrobieniu grupowego zdjęcia i wezwaniu mocy do pomocy w drodze powrotnej, udaliśmy się niemal identyczną drogą do Krakowa, gdzie pożegnaliśmy się w okolicach kładki Ojca Bernatka i każdy pojechał w swoją stronę. Na mnie czekało jeszcze około 25 km do pokonania w samotności. Tylko ja, droga i mój rower, który spisywał się bardzo dobrze, a ja z każdym kilometrem coraz gorzej :) Miałem już za sobą 5 godzin pedałowania i zacząłem odczuwać zmęczenie.

Rower wyposażyłem po raz pierwszy w błotniki, a mój wybór padł na Simpla Hammer SDR. Spełniają swoje zadanie nieźle, a zwłaszcza tylny. Dzięki niemu zniknął odwieczny problem przemakania odzieży z tyłu, podczas jazdy po mokrych ulicach.

Zdecydowałem się też na kupno nowego kompletu szerokich opon z dużym bieżnikiem, bo wcześniej jeździłem na semi slickach i w tamtym roku zaliczyłem upadek, gdy poślizgnąłem się na mokrym asfalcie, pokonując zakręt. Skończyło się na rozbitym kolanie, łokciu i małym palcu u lewej dłoni, z którego później mi paznokieć zszedł. Wybrałem niedrogi komplet opon Kenda Koyote o szerokości 2,1 cala z innym bieżnikiem na przód, a innym na tył. Jak do tej pory spisują się bardzo dobrze. Byle do wiosny, bo różnica w oporach toczenia i momencie bezwładności tych opon w porównaniu do semi slicków jest bardzo duża.


Zimowa wycieczka do Ojcowa z grupą M & M's - rower na ramie Author Traction SX
© Mirek W. / Moja bestia poradziła sobie z warunkami bardzo dobrze :)


Podsumowując wycieczkę muszę powiedzieć, że było ciężko, ale jak w bajce, tej o królowej śniegu :) Jej nie znalazłem, ale było sporo frajdy i pięknych zimowych widoków. Kolejna porcja wspomnień do kolekcji :)


Oto kilka danych z wycieczki:
  • przejechany dystans: 99,11 km
  • czas jazdy bez postojów: 6 godzin 20 minut 47 sekund
  • średnia prędkość: 15,61 km/h
  • maksymalna prędkość: 34,22 km/h
  • wysokość początkowa: 260 m n.p.m.
  • maksymalna wysokość: 331 m n.p.m.
  • pokonane podjazdy: 724 metry
  • temperatura w czasie jazdy: od ~-0,5 °C do ~0,5 °C

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę nie reklamować stron w komentarzu.