24 sierpnia 2014

W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :)

To pierwsza próba pobicia mojego rekordu przejechanego dystansu na rowerze w ciągu jednego dnia, który ustanowiłem dobrych 7-8 lat temu. Oczywiście udana, jak się zapewne domyślacie. Wynosił on 255 km, a udało mi się go wyrównać półtora miesiąca temu podczas wycieczki, na której odnalazłem pewną skrzynkę :) Pobiłem go tydzień później 13 lipca, wybierając cel podróży, gdzie jeszcze nie byłem i w większości trasę, którą nigdy nie jechałem. Nowe nieznane okolice miały działać dopingująco na tak długiej wycieczce jaką planowałem. Wyruszyłem z Sosnowic w województwie małopolskim, a odpowiedzi na pytania, gdzie konkretnie byłem i co widziałem, znajdziecie w dalszej części artykułu.


W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Zapora w Porąbce, województwo śląskie, powiat bielski, gmina Porąbka
© Mirek W. / Skąpana w porannym słońcu zapora w Porąbce, województwo śląskie, powiat bielski,
gmina Porąbka



Plan miałem ambitny i czułem się na siłach, żeby go zrealizować, bo dwa tygodnie i tydzień wcześniej zrobiłem sobie wycieczki o długości 239 km i 255 km. Wstępnie wytyczyłem dłuższą trasę, a moim głównym celem było odwiedzić Słowację i Czechy, bo na Słowacji byłem kiedyś, ale tylko jedną nogą :)

Znalazłem moje zdjęcie sprzed 21 lat i się okazało, że nawet jedną nogą nie byłem, bo wtedy przekraczanie granicy było zabronione :) To były kolonie w Szczawnicy w lipcu 1993 roku, a w styczniu tego samego roku nastąpił podział Czechosłowacji. Jak ten czas szybko leci.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - 1993 rok, granica Polsko Słowacka
© Mirek W. / Nie sądziłem, że będę musiał czekać 21 lat, żeby przekroczyć tą granicę ze Słowacją :)



Pobudka była jeszcze przed wschodem słońca, jak zwykle przed takimi długimi wycieczkami. Zabrałem wszystko co potrzebne i ruszyłem w drogę, jeszcze zanim pierwsze promienie słońca zaczęły oświetlać mi drogę. Mogłem dzięki temu dotrzeć nad jezioro Czanieckie do miejscowości Porąbka, gdzie znajduje się zapora, która o tej porze wyglądała malowniczo za sprawą wschodzącego słońca. Uwieczniłem ją na pierwszym zdjęciu, które zrobiłem podczas tej wycieczki. Za zaporą zaczyna się jezioro Międzybrodzkie, gdzie byłem świadkiem równie pięknego spektaklu światła i cieni, jaki odgrywało słońce na jego tafli.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Wschód słońca nad jeziorem Międzybrodzkim
© Mirek W. / Spektakl światła i cieni na tafli jeziora Międzybrodzkiego



Na jeziorze czekał już sprzęt do pływania, ale jakoś nigdy mnie nie ciągnęło na głęboką wodę. Wolę twardo stąpać po ziemi lub po pedałach w rowerze :) Czuję respekt przed żywiołami i boję się ich, aczkolwiek lęki można pokonywać. Jeszcze do niedawna bałem się kobiet, ale udało się zrobić pierwszy krok. Może z wodą też kiedyś tak będzie, że nie będę tylko się przyglądał, ale zanurzę się w niej bez strachu ;)



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Sprzęt do pływania na jeziorze Międzybrodzkim
© Mirek W. / Boję się wody, ale popatrzeć lubię :) 



Dalej minąłem jezioro Żywieckie i miasto Żywiec i kierowałem się na południe, jak mi się wydawało w kierunku Słowacji. Jakież było moje zdziwienie, gdy po jakimś czasie, gdzieś w oddali, zobaczyłem budynek, który od razu przywołał mi skojarzenie z operą w Sydney w Australii. Trochę się wystraszyłem, że tak daleko mnie poniosło i obserwowałem pobocza, wypatrując znaków drogowych z nazwami miejscowości.

Kolejny drogowskaz pogłębił jedynie moją konsternację. Myślę sobie nie jest dobrze. Jak się później okazało byłem w Polsce, widziałem prawie australijską operę w Sydney, a to był kościół Przemienienia Pańskiego w Węgierskiej Górce.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Widok na kościół Przemienienia Pańskiego w Węgierskiej Górce
© Mirek W. / Kościół w Węgierskiej Górce. Prawie jak opera w Sydney :)



Kilka kilometrów dalej leży miejscowość Milówka, to ta skąd pochodzą bracia Golec, założyciele grupy muzycznej Golec uOrkiestra. W głowie brzmiała mi melodia ich piosenki "Do Milówki wróć" i wiedziałem już, że będę chciał wrócić, bo dużo czasu nie mogłem tam zostać. Moje cele wycieczki były jeszcze daleko. Tydzień wcześniej odbywał się tam ich koncert z okazji 15-lecia zespołu, ale wtedy byłem zafascynowany skrzynką, którą odnalazłem całkiem gdzie indziej :)



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Hotel Beskid w Milówce
© Mirek W. / Wystawa związana z zespołem Golec uOrkiestra w Milówce



Kawałek dalej zatrzymałem się, żeby sfotografować starą chałupę i porozmawiałem chwilę z kobietą mieszkającą obok, która akurat wyszła z domu. Pytała skąd i dokąd jadę, a ja pierwsze co spytałem, to o braci Golców, czy mieszkają jeszcze w Milówce i gdzie jest ich dom rodzinny. Poinformowała mnie, że minąłem ich dom dosłownie kilkaset metrów wcześniej. Łatwo go znaleźć, bo na bramie wjazdowej znajduje się zdjęcie Łukasza i Pawła Golców. Była zafascynowana, że jadę na rowerze tak daleko, mimo że licznik wskazywał mi dopiero około 80 km. Jak słusznie zauważyła, taka jazda dobrze wpływa na zdrowie, jest tania i więcej można zobaczyć niż jadąc samochodem.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Dom braci Golec w Milówce
© Mirek W. / Zdjęcie braci Golec na bramie wjazdowej do domu rodzinnego w Milówce



Zbliżałem się powoli do granicy ze Słowacją w Zwardoniu i przede mną coraz większe podjazdy.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Podjazd o nachyleniu 18 % gdzieś przy granicy ze Słowacją
© Mirek W. / Spora górka



Myślę sobie: A pieprzę to, wracam się, bo padnę ze zmęczenia, ale była tylko sól w pobliżu, więc pojechałem dalej ;)



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Znak drogowy miejscowości Sól w województwie śląskim
© Mirek W. / Tu nawet w lecie jest sól na drogach :)



Na szczęście nie musiałem wjeżdżać pod tamtą górkę o nachyleniu 18 %, bo pomyliłem drogi. W tym domku widocznym na zdjęciu była jakaś kobieta, której się spytałem jak dojechać do dawnego przejścia granicznego w Zwardoniu. Dała mi wskazówki i już bez większych problemów dotarłem do granicy ze Słowacją. Przed opuszczeniem terytorium Polski, zrobiłem małe zakupy: wodę do picia i jakieś owoce, bo podróż na terenie Słowacji i Czech miała mi zająć około 3 godziny (40 km).



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Znak drogowy Słowacja, ja i mój rower Author Traction SX
© Mirek W. / Za chwilę po raz pierwszy poczuję się jak Europejczyk :)



Przygotowany na ten mój najdłuższy pobyt za granicą, ruszyłem przed siebie :) Jechałem w niedzielę, dlatego w miejscowości Skalité, miałem okazję wysłuchać kazania w języku słowackim, bo zatrzymałem się na chwilę pod kościołem, żeby zrobić zdjęcia. Kawałek dalej na poboczu stała jakaś stara ciężarówka, która pamięta chyba jeszcze czasy II Wojny Światowej.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Słowacja, Skalité, stara ciężarówka
© Mirek W. / Słowacja, Skalité, stara ciężarówka



Przez jakiś czas mijałem przystanki autobusowe przyozdobione kwiatami. Taka miła odmiana w porównaniu do tego, co widziałem podczas jazdy na terenie Polski.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Słowacja, Čierne, przystanek autobusowy
© Mirek W. / Słowacja, Čierne, przystanek autobusowy



W miejscowości Svrčinovec (Świerczynowiec) skręciłem w prawo w kierunku przejścia granicznego z Czechami, jednak po krótkim czasie dotarłem do... Francji :) Nie wiedziałem, że leży pomiędzy Słowacją i Czechami. Możemy poczuć się jak w Paryżu, bo przy drodze stoi wieża Eiffla, a obok Hotel Paris.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Słowacja, Svrčinovec, Hotel Paris i wieża Eiffla
© Mirek W. / Słowacja, Svrčinovec, Hotel Paris i wieża Eiffla



Z Paryża do Republiki Czeskiej jest już tylko 10 obwodów koła rowerowego ;) To chyba jakieś siedmiomilowe koła są.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Znak drogowy Republika Czeska, ja i mój rower Author Traction SX
© Mirek W. / Teraz czuję się już, jak prawdziwy globtroter :)



Czechy powitały mnie pięknymi widokami. Zrobiłem zdjęcie pasących się owiec, które przyda się, gdy nie będę mógł zasnąć czasem. Dobrze że nie jechałem wieczorem, bo zacząłbym liczyć i mógłbym usnąć :)



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Republika Czeska, owce pasące się na łące
© Mirek W. / Gdzieś w Czechach. Kto nie może zasnąć, to liczy :)



Nie byłem śpiący, więc po zrobieniu zdjęcia udałem się w dalszą drogę, a dziesięć minut później moim oczom ukazał się urzekający widok. Zostałbym tam dłużej, ale musiałem się ewakuować, bo się zorientowałem, że chyba jadę po drodze, po której nie można poruszać się rowerem :)



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Republika Czeska, zielona łąka i błękitne niebo
© Mirek W. / Czechy, krajobraz kojący nerwy



Dojechałem do miejscowości Jablunkov (Jabłonków), gdzie akurat odbywał się festyn z okazji obchodów dni Jablunkova. Na scenie grała jakaś kapela, której fragment występu nagrałem na krótkim filmiku :)



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Czechy, dni Jablunkova
© Mirek W. / Czechy, dni Jablunkova






W miejscowości Třinec (Trzyniec) jechałem jedną z ulic, na której zostały z jezdni wydzielone pasy ruchu dla rowerów. Byłem zaskoczony jak niewiele potrzeba, żeby jazda rowerem po mieście była komfortowa i bezpieczna. Wszystkie boczne wyjazdy i ulice zaznaczone są dużymi polami w kolorze czerwonym, co na pewno poprawia bezpieczeństwo, bo rowerzysta z daleka widzi, że zbliża się do jakiegoś wyjazdu i musi uważać. Sporo jeżdżę na rowerze, ale jeszcze w Polsce nie widziałem tak dobrze oznaczonej trasy dla rowerów.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Czechy, Třinec (Trzyniec), trasa rowerowa
© Mirek W. / Czechy, świetnie oznakowana trasa rowerowa w miejscowości Třinec



Spore wrażenie wywołała też na mnie olbrzymia trzyniecka huta żelaza (Třinecké železárny), która jest największa w całych Czechach, a do której dojechałem po kilku minutach. Została założona w 1839 roku i w 2009 roku pracowało w niej 5319 pracowników.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Czechy, Třinec (Trzyniec) huta żelaza (Třinecké železárny)
© Mirek W. / Czechy, olbrzymia huta żelaza w miejscowości Třinec



W Cieszynie zakończyłem moją zagraniczną wycieczkę i udałem się w kierunku miejscowości Wisła, gdzie ulice były zatłoczone. Sezon wakacyjny niedawno się rozpoczął, więc turystów było bez liku, korzystających z pięknej pogody i uroków tego miejsca.



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Wisła Malinka, skocznia narciarska imienia Adama Małysza
© Mirek W. / Wisła Malinka, skocznia narciarska imienia Adama Małysza



Z Wisły do Szczyrku ciągnie się długi podjazd, podczas którego musiałem się zatrzymać, żeby uzupełnić płyny. Na podjeździe napotkałem grupę trzech kobiet, do których uśmiechnąłem się, co jedna starsza skomentowała, że nie ma się z czego śmiać :) Była już na pewno zmęczona, bo miała ze sobą jakieś bagaże. Odpowiedziałem, że wiem że jest ciężko, bo sam musiałem się też zatrzymać na chwilę. Po wjechaniu na szczyt, znowu chwila przerwy i później już z górki, czyli sama przyjemność, po ciężkim podjeździe. Przez następne kilkanaście kilometrów teren opadał powoli i średnia prędkość oscylowała w granicach 40 km/h, a z samej górki 50 km/h - 60 km/h. Miałem już w nogach ponad 200 km, więc byłem zadowolony z chwili wytchnienia :)

Dalsza droga powrotna przebiegała już bez większych atrakcji. Przejeżdżałem całkiem przypadkiem przez drugi Las, znajdujący się w województwie śląskim, w powiecie żywieckim, w gminie Ślemień, który ktoś przerobił na Las Vegas. Nie znalazłem w nim ani grzybów, ani tym bardziej żadnego kasyna :)



W 14 godzin na rowerze przez dwa województwa i trzy państwa, a nawet prawie sześć :) - Las, województwo śląskie, powiat żywiecki, gmina Ślemień
© Mirek W. / Las, województwo śląskie, powiat żywiecki, gmina Ślemień


Podsumowując wycieczkę muszę powiedzieć, że była wspaniała, wyczerpująca, ale dająca niesamowitą satysfakcję, bo pokonałem swoje granice po raz kolejny i nie ostatni. Niedługo po tej wycieczce wybrałem się w inne strony i udało mi się jeszcze bardziej wyśrubować dystans, ale o tym w następnym artykule :) Podczas wycieczki miałem okazję zobaczyć po raz pierwszy wiele ciekawych i pięknych miejsc i było to niezapomniane przeżycie. Rower to najwspanialszy środek transportu jaki człowiek wymyślił, bez dwóch zdań.


Oto kilka danych z wycieczki:
  • przejechany dystans: 301,5 km
  • czas jazdy bez postojów: 14 godzin 32 minuty
  • średnia prędkość: 20,73 km/h
  • maksymalna prędkość: 63,65 km/h
  • wysokość początkowa: 260 m n.p.m.
  • maksymalna wysokość: 893 m n.p.m.
  • pokonane podjazdy: 3118 metrów
  • temperatura w cieniu w czasie jazdy: od ~14 °C do ~33 °C

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę nie reklamować stron w komentarzu.